Tym razem wpis wyjątkowy, bo kulinarny. Z okazji zbliżającej się Wielkanocy przyjaciółka Szczeżui zaproponowała jej wspólny biznes mazurkowy. Zaowocowało to dwudniową wytężoną pracą, podjadaniem kajmaku, walką z Biegiem Warszawskim i mnóstwem dobrej zabawy. Powstały 24 mazurki z kajmakiem lub czekoladą, każdy inaczej ozdobiony, bo dałyśmy się ponieść fantazji jaką budziły sterty migdałów, żurawiny i marcepana. Nie omieszkam pochwalić się, że ciasta wyszły nie tylko piękne, ale i pyszne, a cały biznes przyjemny i opłacalny :) Niestety w ferworze pracy zapomniałyśmy o zdjęciach, mam więc tylko dwa i to bardzo słabej jakości (robione telefonem).
Biegnący pod górę kurczak autorstwa mojej przyjaciółki. Został ofiarowany przemiłej pani w pizzerii która dała nam pudełka na mazurki
A to moje własne króliki, sprzedały się na kiermaszu w Lasku Bielańskim
Gdy Szczeżuja pichciła mazurki Szaławiła zwiedzała Poznań, więc niestety żaden superbohater nie został powołany do życia w tym tygodniu.
Przed Wielkanocą będziemy na pewno robić pisanki, jeżeli wyjdą ładne też trafią na bloga, a co. Na razie zapraszamy do zamawiania mazurków, takie artystyczne ciasto bardzo ładnie wygląda na świątecznym stole, a jak smakuje!
Szczeżuja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz