Strony

poniedziałek, 16 lutego 2015

ludowo znaczy ręcznie!

Od Świąt Bożego Narodzenia, a już na pewno od końca ferii przeżywamy z Szaławiłą gorący okres- ja piszę w tym roku maturę a ona licencjat. Od nauki para z uszu bucha, sterty książek zalegają pokój a wyjście z domu w celu innym niż szkoła jest prawie nieosiągalne :P Mimo to, a może właśnie dlatego że nie mam na nic czau postanowiłam ze cza na przerwę i chwilę odreagowania. Zaowocowała ona wspaniałymi warsztatami i filcową bransoletką, z której jestem niezwykle dumna. Wpis będzie z rodzaju tych miłych i przyjemnych, ze specjalną dedykacją dla maturzystów <3

Na początek trochę teorii, ponieważ moja bransoletka jest inspirowana wycinankami Łowickimi pani Mirosławy Stefaniak. Mam wrażenie, że sztuka ludowa tak ostatnio modna staje się coraz mniej ludowa. Torebki, pokrowce na telefony, kolczyki i inne cudeńka z filcu czy ozdobione ludowymi motywami są już produkowane maszynowo na wielką skalę, jednak ze względu na modę nadal strasznie drogie. Dlatego uważam (popierana etnograficznym głosem Szaławiły) że bardzo ważne jest poznawanie i wspieranie prawdziwych twórców ludowych.
Jak powstają wycinanki? Ano prosto, bierze się kartkę papieru, nożyce do owiec (te takie ogromne, robione z jednego kawałka metalu, wygląda to niesamowicie!) i wycina co w duszy gra. Oczywiście wymaga to doświadczenia, warsztatu i ogromnego talentu. Jednak najważniejsza chyba jest wyobraźnia- papier składa się kilka razy by obrazek wyszedł symetryczny, dlatego w trakcie pracy nie widać do końca tego co się robi, trzeba to sobie wyobrazić. To jedna z tych czynności których obserwator nie jest w stanie do końca zrozumieć, trochę tajemnicza i bardzo indywidualna, sprawiająca mnóstwo radości. Trochę jak gotowanie ;)

A teraz o mnie- jak już pisałam bransoletka jest tylko inspirowana ludowością, oryginałom nie dorasta do pięt, natomiast dla mnie jest rodzajem sprawdzenia swoich możliwości. Podobnie jak w przypadku filcowej torebki jestem strasznie zadowolona, że mogę sama zrobić coś podobnego do rzeczy sprzedawanych w sklepach i to za ciężkie pieniądze. A poza wszystkim, filc to po prostu bardzo wdzięczny materiał którym lubię się bawić.
No to teraz czas na zdjęcia:

na pasek grubego filcu (2-3mm) nakleiłam warstwami kwiatki z cienkich filców kolorowych, można je łatwo dostać w pasmanterii czy sklepie papierniczym. Zapinana na zatrzaski.
tak prezentuje się bransoletka na ręce...
...a tak na wolności :P Zatrzaski są przyszyte tak, żeby nie przebić filcu na wylot- szwy są z drugiej strony niewidoczne


To by było na tyle. Dziś trochę dłużej niż zwykle, ale po pierwsze na prawdę uważam, że to ważne żeby rozgraniczyć sztukę ludową od masowej produkcji i wspierać tą pierwszą, a po drugie potrzebowałam chwili odprężenia. A teraz mi tak miło.

PS. Na wypadek gdyby znalazły się osoby śledzące bloga- nie umiem powiedzieć kiedy pojawi się następny wpis, może Szaławiła coś stworzy jak skończy sesję. Matura to na prawdę wstrętna rzecz!
Szczeżuja

wtorek, 23 grudnia 2014

ostatni Świąteczny dzwonek

Tuż przed Świętami Szaławiła i Szczeżuja przygotowały ostatni w tym roku post- to już 10 miesięcy naszego blogu! W ferworze przygotowań może natchniemy kogoś do twórczości artystycznej naszymi pierniczkami- to one będą bohaterami wpisu.
W tym roku nasze pierniczki są bardzo różne- od całkowicie białych z jedną kolorową kropką po wielobarwne zygzaki i posypki. Najważniejsze jednak, że wszystkie są smaczne! :)
Zresztą, zobaczcie sami.

seria mini pierniczków z kolorowymi akcentami na białym tle- bardzo szybkie i proste w masowej produkcji!


tu poszalała wyobraźnia Szaławiły- białe na białym wygląda świetnie, a egzotyki dodaje piękny kafelek. Taką lamę aż szkoda zjadać!




tu z kolei większość pierniczków jest moja. Najlepiej wyszedł chyba rastafariański osiołek (kolory dobrane przypadkowo, dopiero po zakończeniu zdobienia zobaczyłam jaki jest rasta :P)


i hit sezonu- pierniczki z okienkiem. Może nie najlepsze do jedzenia ale idealne na prezent.


i na koniec para już bardziej karnawałowa niż Świąteczna. Nie mogę się zdecydować czy przypominają mi bardziej clowny czy tancerzy flamenco?


i jeszcze mały bonus na koniec- obrazek który Szaławiła narysowała w prezencie dla naszych dziadków. Mam nadzieję, ze się spodoba!



I to by było na tyle w roku 2014. Wesołych Swiąt i do zobaczenia w styczniu!
Szczeżuja

czwartek, 11 grudnia 2014

kartki nie tylko Świąteczne

Grudzień to miesiąc przygotowań do Świąt, więc i my zaczęłyśmy już robić ozdoby i piec pierniczki. Wczoraj Szaławiła stworzyła na zamówienie znajomych harcerzy (których serdecznie pozdrawiamy) dziesięć ślicznych i unikatowych Bożonarodzeniowych kartek. Każda z nich jest inna, wykonane są całkowicie przez Szaławiłę z papieru, bibuły i wielu innych przydatnych materiałów ;)


Kartki były robione dla harcerzy, dlatego każda z nich oprócz motywów świątecznych i życzeń ma też lilijkę harcerską.


 Kartki powstały z różnokolorowego papieru, krepiny, tapet, kolorowych pisaków... Każdy z tych materiałów ma inną fakturę, jest matowy lub błyszczący, czasem półprzezroczysty. Dzięki temu udało się stworzyć dziesięć różnych zestawów, mimo że z podobnych motywów.


Ta kartka powstała jako jedna z pierwszych ale jest jedną z moich ulubionych. 
Aniołek został wycięty z opakowania po czekoladzie ;)


Kartki już są, czas zająć się pierniczkami i ozdabianiem domu! Przed Świętami Szyływiły na pewno się jeszcze odezwą :)
Szczeżuja

niedziela, 30 listopada 2014

pastele na zimę


Niesprzyjająca twórczemu myśleniu aura i nawał obowiązków w nowym roku (Szaławiła ma do napisania licencjat a ja maturę) spowodowały pewne zahamowanie naszej twórczości w ostatnich tygodniach, ale dzisiaj nareszcie mamy coś nowego J Jest to realizacja pomysłu który dojrzewał w głowie Szaławiły już od dłuższego czasu, ale musiał poczekać na wolną chwilę i dotarcie paczki z materiałami. Gdy wszystkie potrzebne elementy doszły, powstał ten oto aztecki naszyjnik:

 
Plusem posiadania twórczej siostry jest to, że można jej potem podbierać takie śliczności ;)


Najpierw dość długo zastanawiałyśmy się, jakie kolory i wzory będą najlepsze do naszyjnika. W końcu Szaławiła wybrała kolory filcu i kształt tworzących go segmentów, później wspólnie obmyślałyśmy wzór.

Tak początkowo wyglądała nasza praca- dobieranie pasujących kolorów filcu i ciekawych dodatków. Z kilku powstałych w ten sposób możliwości Szaławiła wybrała opcję aztecką
A tak wygląda projekt środkowego segmentu naszyjnika.
Trochę kleju "magic", filcu, koralików i wyobraźni i powstał. Kolorowy, zwariowany i (moim zdaniem) śliczny i modny naszyjnik. Już ją namawiam, żeby na mikołajki zrobiła mi taki sam!

Szczeżuja
PS. Słaba jakość zdjęć wynika z tego, że zepsuł nam się aparat i robiłyśmy je telefonem L


 

piątek, 12 września 2014

filc, filc, filc!


Po wakacjach, które jak zwykle były za krótkie, SzyłyWiły wracają do pracy! Chciałabym dziś pochwalić się czymś, co robiłam (z długimi przerwami) przez całe wakacje, i jest to właściwie mój prezent urodzinowy od Szaławiły. Wszystko zaczęło się od rolki grubego filcu, który dostałam od niej w czerwcu. Jeszcze tego samego dnia wykroiłam pierwszą połowę, ale ostatnie wykończenia zrobiłam dopiero dzisiaj. O czym mowa? O filcowej torbie, całkowicie ręcznie wykonanej przez Szczeżuję (z drobną pomocą mamy ;))


Na początku długo szukałam kroju który by mi odpowiadał. Nigdy wcześniej nie szyłam toreb, zwłaszcza z tak grubego materiału, więc bałam się, że nie poradzę sobie ze zbyt skomplikowanym wzorem, lub że maszyna do szycia odmówi posłuszeństwa i będę musiała całość uszyć ręcznie, dlatego szukałam czegoś prostego. Miała być zupełnie płaska, z dwóch zszytych ze sobą, identycznych części. 



tu powoli zaczyna już wyglądać jak torba

Jednak gdy wróciłam z wakacji uznałam, że przyda mi się większa torba, w której będę mogła nosić książki do szkoły. Tak ewoluowała do dzisiejszych kształtów.  



Największym wyzwaniem okazała się ozdobna wycinanka z czarnego filcu. Na papierze wyglądała dość prosto (wzór wzięłam z internetu) ale wycinanie wszystkich szczegółów było męczarnią! Tu 
bardzo pomogła mi mama, która ma o wiele więcej cierpliwości niż ja. 



Kolejnym wyzwaniem było znalezienie wszystkich dodatków jakie chciałam mieć przy torbie, czyli paska, chwostu, odpowiedniego zamka, nóżek... okazało się, że w Warszawie właściwie nie ma hurtowni pasmanteryjnych- jedyna jaką znałam, PasGALA, właśnie się zamyka,  więc został mi rajd po bazarkowych pasmanteriach. 
Jednak gdy udało się zebrać wszystkie elementy szycie poszło nadspodziewanie szybko, a efekt jest wspaniały! Torba mieści A4, ma usztywnione (a dzięki temu wytrzymalsze) ucha, nóżki i pasek wykończony nitami, z którego jestem bardzo zadowolona, bo wygląda całkiem profesjonalnie. 
Efektem ubocznym szycia torby jest pokrowiec na laptopa. Zupełnie prosty i niepozorny, ale i tak cieszy :) 
pękająca z dumy- Szczeżuja

niedziela, 25 maja 2014

Czarno, biało, urodzinowo- czyli kot-breloczek


Zachęcona sukcesem jakim okazał się być breloczek z jelonkiem, postanowiłam kontynuować serię. Tak powstał kotek, breloczek-prezent dla mojej przyjaciółki Tereski.
Kotek jest czarno-biały, a właściwie biały w czarne kwiatki, bo ukochana kotka Tereski jest czarna. Obszyłam breloczek czarną wstążką dzięki czemu powstała ramka ładnie wykańczająca całość i podkreślająca kontury J Tak jak jelonek, kotek ma też oczywiście chwost (zakochałam się w chwostach, są absolutnie wspaniałe!), zgodnie ze stylistyką czarny. O ile u jelonka był potrzebny jako przeciwwaga (żeby nie wisiał do góry nogami) tutaj chwost jest po prostu ogonem kota.

Tak wygląda wykrój na kota. Długo nie mogłam się zdecydować, czy ma to być sama główka czy cała sylwetka, ale ten kształt jest chyba najlepszy

Tak wygląda już skończony breloczek. Na zdjęciu nie widać do końca jego kształtów, ale na żywo wygląda bardziej kocio ;)

I oczywiście nieodzowny ogon. Opłacało się jechać po niego aż na Targówek!

Okazało się już po raz drugi, że breloczki obszywane tasiemką (i z chwostem!) wychodzą bardzo ładnie i uszycie takiego nie wymaga zbyt dużo czasu. W dodatku na majówce zgubiłam jelonka, więc następny breloczek tego typu powstanie pewnie już niedługo, muszę tylko wymyślić kształt.
PS. Kochana Teresko! Jeszcze raz wszystkiego najlepszego <3
Szczeżuja

czwartek, 15 maja 2014

Wrota molowane (i wyklejane)

Długo nas nie było, ale za to mamy się czym pochwalić! Ostatnie dni spędziłam na malowaniu drzwi w nowym studio fotograficznym u moich znajomych ( na ich własną proźbę, co sprawiło mi wielką przyjemność). Wnętrze ma być utrzymane w bieli i czerni, więc Ola, która ma dowodzić tym lokalem zarzyczyła sobie, żeby okleić wszystko gazetami. Uznałam, że to świetny pomysł i zaproponowałam kilka kompozycji :
wstępne projekty








Jednak Ola powiedziała,że podobają się jej prace  Loui Jovera https://www.google.pl/search?q=loui+jover&espv=210&es_sm=91&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=HO4_U_KTI4nNygP804DwDw&ved=0CAgQ_AUoAQ&biw=1192&bih=629#imgdii=_
Na początku się przeraziłam, bo to nie jest mój styl malowania, ale po kilku próbach okazało się, że malowanie tuszem na gazecie to bardzo wdzięczna i przyjemna technika, powstało więc jeszcze kilka szkiców:






Gazeta była przyklejona do drzwi na klej , ale oczywiście najpierw trzeba było drzwi oczyscić, żeby wszystko dobrze sie trzymało. Potem bardzo żmudnie wycinałyśmy kawałki gazet , uważając, żeby nie wkradły się do kompozycji żadne kolorowe fotogtafie. Najdłużej jednak zajęło przyklejanie wsdzytskiego i układanie skrawków tak, żeby do siebie pasowały. No i  oczywiście trzeba było przyklejać dokładnie, żeby żaden róg nie odstawał. Jak zwykle to bywa, że zanim radośnie sięgnęłam po pędzle, spędziłam kilka ładnych godzin na przygotowanie powierzchni, nam której malowałam. Dobrze, że pomagała mi Ola!

A tak wyglądały drzwi, zanim wyschły


Ostatecznie, ponieważ studio nazywa się ,,Wisła" stanęło na tym, że na drzwiach powinno być coś, co kojarzy się z naszym miastem i padło na motyw nocnej uliczki. Na szczęście Ola robi świetne zdjęcia i po małych przeróbkach udało się dopasować je tak, żeby wyglądało dobrze na drzwiach. Taki jest więc motyw od zewnąrz, kiedy wchodzi się do studia:




Od środka z kolei namalowałam zebrę, bo jest słodka i doskonale wygląda na gazecie :)


 

 Mam nadzieję, że drzwi będą długo się podobały i służyły w studiu. Jak widać, opracowanie koncepcji zajęło prawie tyle czasu, co jej realizacja, ale bardzo przyjemnnie jest tak wymyślać wszystko od początku.
Szaławiła